Strona:PL Karel Čapek - Zwyczajne życie.pdf/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

darskiem rozejrzy się po jasnem modrem niebie, po czystych oknach, kwitnących petunjach, wygracowanym piasku, spojrzy na swoje buty i szyny błyszczące, jakby specjalnie na jego rozkaz wyczyszczone, pogłaszcze się z zadowoleniem po nosie, no, wszystko w porządku, i idzie, by znowu zapalić sobie gipsową fajkę.
Ten obrzęd powtarzał się sześć razy dziennie, zawsze z tą samą pompą i tak samo uroczyście. Naród kolejarski całej monarchji znał starszego pana i jego wzorową stację. Ten uroczysty przejazd był ważną i miłą grą, którą wszyscy lubili. Każdego popołudnia niedzielnego na krytym peronie stacyjnym odbywało się świąteczne corso. Ludność miejscowa, wystrojona i wykrochmalona, spacerowała grzecznie i ładnie pod koszykami lobelji, podzas gdy starszy pan z rękoma w tyle przechadzał się przy samym torze, niby szef przedsiębiorstwa, doglądający, czy wszystko jest w należytym porządku. Była to jego stacja, jego gospodarstwo. Gdyby mogły dziać się cuda dla wynagrodzenia dusz sprawiedliwych i uczczenia ich, dnia pewnego zatrzymałby się międzynarodowy kurjer (ten o 12,17) na stacji, a z niego wysiadłby najjaśniejszy pan, podniósłby dwa palce ku czapce i rzekłby: — Bardzo tu ładnie u pana, panie zawiadowco. Już nieraz przyglądałem się tej pańskiej stacji!