Strona:PL Karel Čapek - Zwyczajne życie.pdf/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gotowane na dzień jutrzejszy. A ponieważ nie opanował mnie natychmiast autorytet inny, poddałem się dzikiemu autorytetowi tłustego i pijanego poety. Boże, jakież to proste, a mnie się wtedy wydawało, że przeżywam Bóg wie co. Nawet wiersze pisywałem jak każdy co drugi student owych czasów i sądziłem, że wreszcie odnalazłem samego siebie. Gdy ubiegałem się o miejsce na kolei, robiłem to przez upór i na złość ojcu, ale w rzeczywistości, nieświadomie i naślepo szukałem już wtedy swej własnej drogi.
I jeszcze jeden szczegół, pozornie drobny, o którym nie wiem, czy go nie wyolbrzymiam nadmiernie. Moje wykolejenie zaczęło się od owej chwili, gdy z kuferkiem w ręku ugrzęzłem na peronie, bezradny i biedny, omal nie płaczący ze wstydu i zakłopotania. Długo wstydziłem się gorzko za tę porażkę. Któż to wie, może stałem się jednym z władców kolei, a poniekąd cząstką jej mechanizmu, aby wobec samego siebie odrobić i naprawić ten smutny i upokarzający moment na peronie.

*

Oczywiście te komentarze są późniejsze, ale miewałem czasem mocne i dziwne przeświadczenie, że chwila, którą przeżywam teraz, odpowiada czemuś dawnemu w mem życiu, że dopełnia się w niej coś, co było życiem już dawniej. Choćby to, gdy siedziałem