Strona:PL Karel Čapek - Zwyczajne życie.pdf/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tykotał zegar i charczał zamiast bić godziny. Czasem, niewiem jakim zmysłem, wyczuwałem, że ona nagle zaczyna szybciej oddychać i szybciej przewleka nić wyszywania. Wtedy i mnie serce kołatało żywiej i nie odważałem się podnieść oczu, lecz zaczynałem najniepotrzebniej przerzucać kartki zeszytów mego ucznia, żeby przynajmniej coś robić.
Wstydziłem się rozpaczliwie, że jestem taki nieśmiały i postanawiałem, że jutro coś jej powiem, wszystko jedno co, żeby wogóle rozpocząć rozmowę. Ułożyłem sobie setki rozmów, przewidując nawet jej odpowiedzi. Naprzykład: niech mi pani pokaże to wyszywanie, i co to będzie, proszę pani, albo coś takiego. Ale gdy znalazłem się u niej i chciałem się odezwać, serce zaczynało bić szybciej, gardło się zaciskało i nie byłbym wydostał z siebie ani słowa. Ona podnosiła wystraszone oczy, a ja pochylałem się nad zeszytami i mruczałem męskim głosem, że pełno w nich błędów.
A potem, drogą do domu, w domu, w szkole, miałem jej pełną głowę. I znowu układałem sobie, co jej powiem, co zrobię; pogłaszczę ją po głowie, będę udzielał płatnych korepetycyj i kupię jej pierścionek, wyrwę ją w jakiś sposób z tego domu. Usiądę koło niej, obejmę ją za szyję i czy ja wiem, co tam jeszcze. Im więcej nazmyślałem takich rzeczy,