Strona:PL Karel Čapek - Zwyczajne życie.pdf/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i wlepiał we mnie spojrzenie pięknych ubóstwiających oczu. Gdy go przesłuchiwano, cierpiałem za niego niewypowiedzianie i wściekle. Cała klasa starała się pomagać mu i podpowiadać, nawet mnie przestawano ignorować w takich razach, obdzielano mnie kuksańcami i kazano mówić, jak tam jest.
Potem siadał ten biedak zaczerwieniony i zmiażdżony. Podchodziłem do niego z oczyma pełnemi łez i pocieszałem go: — No widzisz, już ci poszło trochę lepiej, już było niemal zupełnie dobrze. Zobaczysz, że będzie jeszcze lepiej! — Przy klasówkach posyłałem mu na zwiniętym świstku całe zadanie — siedział na drugim końcu klasy — a chociaż wędrowało z ręki do ręki, nikt karteczki nie otworzył, nie zajrzał do niej, bo to było dla niego. Młodość bywa brutalna, ale jest rycerska. Wspólnemi siłami przewlekliśmy go aż do klasy trzeciej, ale potem załamał się ostatecznie i wrócił do domu. Dowiedziałem się później, że się w domu powiesił. Ten chłopiec był przedmiotem największej może i najbardziej namiętnej miłości w mojem życiu. Wspominałem o nim często, gdy później czytywałem o seksualnych pobudkach młodej przyjaźni. Miły Boże, co to za brednie! Nieśmiało i niezdarnie podawaliśmy sobie ręce i niemal ze zgrozą przeżywaliśmy straszliwy fakt, że jesteśmy duszami. Napełniało nas szczęściem uczucie, że możemy spoglądać na te same rze-