Strona:PL Karel Čapek - Zwyczajne życie.pdf/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jał bardzo cenny? Czemże był w porównaniu z nim chłopak szklarza, ze swojemi brudnemi grudkami kitu? Co innego chłopak malarza! Pewnego razy wymalował sobie całą twarz ultramaryną i od tego czasu cieszył się wielkim szacunkiem. Ale na podwórzu stolarza były deski, na których można było huśtać się w wielkiem skupieniu i bez niepotrzebnego gadania. Czyliż i huśtanie nie jest rodzajem odrywania się od ziemi, a więc wyczynem spełniającym wszelkie pragnienia! Niech sobie malarczyk maluje twarz na niebiesko! Nigdy nie został zaproszony na huśtawkę.
Gra jest grą, rzeczą poważną, sprawą honoru; niema w grze żadnej równości, lecz jedynie wygrywanie albo przegrywanie. Nie byłem ani najśmielszym, ani najmocniejszym z naszej paczki i zdaje mi się, że cierpiałem z tego powodu. I nie pocieszało mnie bynajmniej, że ojca mego policjant salutował, a malarza — nie. Gdy ojciec mój wdziewał czarny długi surdut, aby udać się do rady miejskiej, trzymałem się go za gruby palec i próbowałem robić kroki równie wielkie jak on. Niechże się gapią smyki jaki to pan z mego ojca, co nawet podczas rezurekcji jest jednym z czterech niosących baldachim nad księdzem proboszczem! Zaś w wigilję jego imienin przychodzą muzykanci i ładnie grają na jego cześć. Ojciec stoi na zaprożu, oczywiście bez fartucha i z