Strona:PL Karel Čapek - Zwyczajne życie.pdf/229

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jak on i przyjaźnić się będę ze wszystkimi, którzy pracują, albowiem jestem jednym z nich.
Jestem tem, co pojąć zdołam. Im więcej ludzi poznaję w ich życiu, tem bardziej dopełnia się życie moje. I będę wszystkiem, czem być mogłem, a to, co było jedynie możliwe, stanie się rzeczywistem. Będę czemś tem większem, im mniej będzie tego ja, które mnie ogranicza. Przecie to ja było podobne do lampki złodziejskiej: istniało tylko to, co się znalazło w jej kręgu. Ale teraz jesteś ty, i ty, i ty, jest was tylu, jest nas tylu, jak na odpuście. Miły Boże, o ileż większy staje się świat, gdy tyle jest na nim ludzi! Któżby powiedział, że to taki wielki przestwór i taka wielka chwała!
I to jest właśnie prawdziwe zwyczajne życie, to najzwyczajniejsze życie, nie to, które jest moje, ale to, które jest nasze, bezmierne życie nas wszystkich. Wszyscy jesteśmy zwyczajni, gdy jest nas tylu. A pomimo to jakież to uroczyste! Może i Bóg jest żywotem całkiem zwyczajnym, byle go ujrzeć i poznać! Może znalazłbym go w innych, gdy nie zdołam znaleźć i poznać go w sobie. Może spotkać go można śród ludzi i może ma on całkiem zwyczajną twarz, jak my wszycy. Możeby się pokazał... choćby na stolarskiem podwórku. Nie chodzi o objawienie, ale o to, iż nagle człowiek wiedziałby, że on jest tu i wszędzie, i nicby nie szkodziło, że trzaskają deski