Strona:PL Karel Čapek - Zwyczajne życie.pdf/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XXXIV

Każdy z nas to my, każdy z nas jest tłumem nieprzeliczonym i gubiącym się w dali. Przyjrzyj się sobie dobrze, człowieku, i zrozum, że jesteś niemal całą ludzkością! I to jest takie straszne: gdy grzeszysz, obciążasz winą ich wszystkich, a każdą boleść i małość twoją dźwiga cały ten wielki tłum. Niewolno ci, niewolno, prowadzić tylu ludzi drogą poniżenia i nędzy! Ty jesteś Ja, ty prowadzisz i jesteś za wszystkich odpowiedzialny. Wszystkich ich miałeś dokądś doprowadzić.
Dobrze, ale cóż robić, gdy tych przeznaczeń jest tak dużo, gdy istnieje tyle możliwości! Czyliż mogę prowadzić wszystkich za rękę? Czyliż wiecznie mam zaglądać w siebie i wywracać życie swoje, aby się przekonać czy tam niema jeszcze kogokolwiek? Czy nie przeoczyłem, broń Boże, jakiej skulonej osóbki, która, Bóg raczy wiedzieć czemu, ukrywa się za innymi? Czyliż mam wyciągać z siebie wszelkie napomknienie możliwego żywota? Przecież samych tych żywotów, które można było jako tako rozpoznać i pooznaczać, było z pół mendla, a i tego jest przecie więcej, niż dość. Z każdego z nich możnaby zrobić cały żywot — pocóż więc szukać dalej? To już nie byłoby życiem, ale gmeraniem się w sobie.
Dajmy więc już spokój temu wszystkiemu, bo to do niczego nie prowadzi. Czyliż nie widzisz, że