Strona:PL Karel Čapek - Zwyczajne życie.pdf/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rastającą z pokolenia w pokolenie. Czasem pewno ogarnia nas lęk od tego bezustannego narastania i różnicowania i dlatego chcąc się od niego uchylić, przyjmujemy jakieś tłumne ja, które sprawę upraszcza.
Bóg raczy wiedzieć, dlaczego muszę myśleć o swoim braciszku, który zmarł wkrótce po urodzeniu. Dręczy mnie myśl o tem, jakim też byłby się stał człowiekiem. Napewno byłby zgoła inny, niż ja; bracia nigdy nie bywają podobni do siebie. A przecie byłby bratem moim, zrodzonym z tych samych rodziców i w tych samych warunkach dziedziczności, co ja. Byłby się wychowywał na tem samem stolarskiem podwórku, z tym samym czeladnikiem Francem i z panem Marcinkiem. Pomimo to jako zdolniejszy może ode mnie albo bardziej wytrwały byłby może osiągnął więcej ode mnie. Któż to wie? Niezawodnie z całej tej masy możliwości, jakie przynosimy sobie na świat byłby sobie wybrał inne, niż ja i stałby się całkiem innym człowiekiem. Być może, że i w znaczeniu biologicznem rodzimy się jako mnóstwo, jako tłum, i dopiero przez rozwój, środowisko i dzięki różnym okolicznościom powstaje z nas mniej więcej jeden człowiek. Niezawodnie braciszek mój byłby wykonał wiele rzeczy, do których ja nie dorosłem, i może z jego życia dowiedziałbym się niejednego o tem, co jest we mnie.