Strona:PL Karel Čapek - Zwyczajne życie.pdf/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zwoitej i niemal czcigodnej gromadki. To się stało dawno, bardzo dawno temu. Razu pewnego wpadł między nich jakiś drab, bohater. Bez żadnych ceremonij zabrał się odrazu do rzeczy i zaczął rządzić jak jaki komendant twierdzy. Trzeba robić tak i tak, mili chłopcy. I w jakich to podwładnych przemienił się cały ten tłum! Ten o mocnych łokciach stał się nad wszelką miarę gorliwy i dzielny, człowiek zwyczajny zdobył się na siły za dwóch, a hipochondryk mówił sobie z uczuciem ulgi: pal mnie djabli! Wielkie mi rzeczy, gdy powieszą o jednego więcej! Toż to były czasy, kochani chłopcy! Toż to były chłopięce czasy! A potem wojna się skończyła i bohater nie miał już nic do zrobienia. Wtedy też tamci trzej odetchnęli z uczuciem ulgi, gdy intruz sobie poszedł! Chwałaż Bogu, teraz jesteśmy znowu sami i wszyscy są swoi.
Widzę to tak jasno i wyraziście, jakbym spoglądał na jaką scenę. Takie więc jest to całe życie, ten dramat bez akcji, a teraz wszystko chyli się już ku końcowi. I nawet ten wieczny spór wewnętrzny został rozstrzygnięty. Widzę i to niby jaką scenę. Ten o mocnych łokciach już nie mówi wzniośle, nie rozkazuje co i jak robić należy, tylko głowę wsparł na dłoniach i patrzy w ziemię: Chryste Panie, Chryste Panie! Mój zwyczajny poczciwiec nawet nie wie, co ma powiedzieć. Strasznie mu żal tego człowieka, tego