Strona:PL Karel Čapek - Zwyczajne życie.pdf/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wtedy, gdy jako mały brzdąc wdrapywałem się na bary czeladnika Franca, i zaczynałem się czuć dużym i krzepkim jak on. Albo gdy szedłem z ojcem, trzymając się go za rękę i czułem się poważnym i dostojnym jak on sam. Niezawodnie to ja jechało na tamtych żywotach. Ogromnie chciało i pragnęło być czemś i dlatego musiało przywłaszczać sobie żywot taki, albo inny.
Nie, jeszcze nie tak. Powiedzmy, że człowiek jest czemś podobnem do tłumu. W tym tłumie wędruje, przypuśćmy, człowiek zwyczajny, bohater, hipochondryk, ów z mocnemi łokciami i Bóg raczy wiedzieć, kto tam jeszcze. Tłum jest bardzo różnolity, ale drogę ma wspólną. Zawsze któryś z nich jest na przedzie i prowadzi wszystkich innych kawał drogi. I żeby było wiadomo, że prowadzi, niesie dajmy na to w ręku sztandar, na którym wypisane jest: Ja. I właśnie teraz on jest Ja. Jest to tylko słowo, ale bardzo mocne i władcze słowo. Ja jest panem tłumu.
Później wybija się na czoło znowu inna postać z tłumu i teraz ona niesie sztandar z napisem i staje się kierowniczem Ja. Dajmy na to, że to Ja jest jedynie czemś konwencjonalnem, sztandarem zrobionym tylko na to, aby ów tłum miał kogoś na czele, kto reprezentuje jego jedność. Gdyby nie było tłumu, nie byłoby potrzeba tej społecznej odznaki. Zwierzę nie ma zapewne żadnego ja, bo jest proste i żyje