Strona:PL Karel Čapek - Zwyczajne życie.pdf/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z całkiem przyjemną zgrozą powtarzałeś sobie przygodnie: Boże wszechmogący, tutaj możnaby robić śliczne świństwa! Możnaby zrobić miljony! A tak, miljony! Wystarczyłoby dać komuś do zrozumienia, że owszem, z nami można pogadać...
Ale czy zrobiłem coś podobnego?
Broń-że Panie Boże! Nienaganny urzędnik. Całkiem czyste sumienie z tej strony. Było to sobie tylko takie rozkoszne wyobrażenie, co dałoby się zrobić, gdyby... Istniał nawet całkiem szczegółowy i dowcipny plan: z tem należałoby postąpić tak, z tam tem owak, i jeśli już iść, to na całego! A potem nie zrobić nic podobnego i swoją urzędową nienaganność przenieść przez tę aleję pokus bez plamki. Było wtedy tak samo, jak wówczas, gdy ze swoją czystą miłością wędrowałeś uliczką dziewczyn publicznych. Do mnie, młodzieńcze, do mnie! Nie było ani jednego przestępstwa urzędowego, którego nie byłbyś sobie wymyślił i przemyślał. Dopuszczałeś się go przynajmniej myślą i wolą. Wyczerpałeś wszystkie możliwości, ale nie zrealizowałeś żadnej. Oczywiście, prawda i to, że w rzeczywistości nie dałoby się narobić tyle kawałów i byłbyś musiał ograniczyć się do niektórych. Ale gdy się takie rzeczy robi tylko w myśli, niema żadnych granic i człowiek może dopuszczać się wszystkiego. Przypomnij sobie naprzykład te biuralistki!