Strona:PL Karel Čapek - Zwyczajne życie.pdf/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nawistnie skuczało. Zacisnąć obiema dłońmi tę szyję i tam dalej. Pewnego dnia ruszyć torem kolejowym i iść, iść gdzieś daleko, gdzie łamią skałę. Obnażyć się do pasa, mieć na głowie chusteczkę i oskardem kruszyć skałę. Sypiać w brudnym baraku, śmierdzącym jak psia buda, mieć tam tłustą gospodynię z kantyny, której piersi opadają aż na brzuch, oddawać się igraszkom z dziewczynką zawszoną i gryzącą jak piesek. Zamknąć się tam na zaworę, nie krzycz, smarkata, i stul gębę, bo cię zabiję! A tym czasem tutaj taki cichy, prawidłowy oddech wzorowej małżonki statecznego i trochę hipochondrycznego pana zawiadowcy. Ech, zacisnąć tę szyję — — —
Daj już spokój!
I nie zdradzałeś jej, nie byłeś wobec niej brutalny, nic podobnego, tylko tajemnie i wytrwale ją nienawidziłeś. Ładne życie rodzinne, co? Tylko raz zemściłeś się na niej troszeczkę: kiedyś zdradzał najjaśniejszego pana. Ja ci dam, ty Niemko! Ale pozatem małżeństwo wzorowe, wszystko przykładne. Taki już byłeś: zły i podły, ale w sekrecie. Potrafiłeś nawet skryć to wszystko przed samym sobą i umiałeś cieszyć się przynajmniej myślą, że staćby się to mogło. Czekaj-no, jakże to tam było w tem ministerstwie?
Nic tam nie było.
Ja wiem, zupełnie nic. Tylko tak ot, ze zgrozą, ale