Strona:PL Karel Čapek - Zwyczajne życie.pdf/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ja wiem, ja wiem, żona wyczuwała, że odwracam się od niej, że tam na stacji śród szyn żyję jakiemś własnem życiem, w którem niema dla niej miejsca i które przed nią ukrywam. Czyliż mogłem jej mówić o księżniczkach w kostjumach łowieckich, o pięknych cudzoziemkach i przygodach z niemi? Oczywiście, nie mogłem. Cóż robić, droga żono, oto masz moje ciało, byś mogła troszczyć się o nie, ale myśl moja jest indziej. Wyszłaś za zawiadowcę stacji, ale nie za romantyka; romantyka nigdy nie oswoisz.
Wiem i to, że ten romantyk we mnie to mamusia. Mamusia śpiewała, mamusia zapatrzyła się czasem w nic, miała jakieś swoje własne utajone i nieznane życie. A jakaż piękna była wtedy, gdy dragonowi podawała szklankę wody! Taka stała się piękna, że mnie, dziecku, serce zamierało na jej widok. Mawiano zawsze, że wdałem się w nią. Wtedy chciałem być podobny do ojca, duży jak on, mocny i niezawodzący. Nie udałem się pewno. Nie wdał się w niego ten poeta, ten romantyk i Bóg wie co tam jeszcze.

XXVI

I Bóg wie, co tam jeszcze? E, chyba sam wiesz, co tam jeszcze. Czy nie?
Nie, już nic nie wiem, glosie przekorny! Nie wiem już o niczem, co należałoby powiedzieć.