Strona:PL Karel Čapek - Zwyczajne życie.pdf/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wie wyobrażałem sobie pana całkiem inaczej — wyrwał się nieoczekiwanie.
Ogromnie pragnąłem usłyszeć jeszcze cośkolwiek o tych wierszach. Żeby ten fujara był przynajmniej jeden z nich zacytował! Ale wstydziłem się zagadać o nich i z nadmiaru zakłopotania zacząłem głupio i konwencjonalnie rozpytywać młodego gościa skąd jest i tam dalej. Siedział jak na szpilkach i uważał niezawodnie, że rozmawiam z nim jak ze sztubakiem. No-no, poco zaraz tak się chmurzyć! Nie będę cię przecie wypytywał, co w tych wierszach było takiego osobliwego i nadzwyczajnego. Jakbyś nie mógł zacząć o tem sam! Czyliż nie robię dość długich pauz w rozmowie i nie daję ci sposobności potemu?
Wreszcie wstał z uczuciem ulgi, znowu taki rozrzutnie wysoki. — Więc już lecę — odetchnął, szukając kapelusza. No to leć! Wiem przecie, że młodość nie umie ani przyjść, ani odejść. Na dworze czekała na niego dziewczyna, ujęli się pod ręce i żywo ruszyli ku miastu. Że też ci młodzi zawsze tak się śpieszą! Nawet nie zdążyłem mu powiedzieć, żeby mnie kiedy znowu odwiedził. Wpadnie taki jak po ogień i nawet nie wiem, co on zacz — — —
I to już wszystko.