Strona:PL Karel Čapek - Zwyczajne życie.pdf/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szyć się miłemi i bliskiemi rzeczami i zwracać uwagę na siebie. To właśnie było początkiem sielankowości mego życia: rekonwalescencji. To było decydującą i najważniejszą zwrotnicą.

∗             ∗

Właściwie nawet nie zwrotnicą. Teraz widzę to lepiej, a nawet widzę to całkiem jasno. Należałoby zacząć od lat dziecięcych i od mamusi, która co chwila wybiegała na zaproże, aby zobaczyć, czy nic mi się nie stało, i od pana Marcinka, do którego niewolno mi było zbliżać się bo ma suchoty i którego bałem się z tego powodu. Matka miała natrętną myśl, że mi coś grozi, że jestem dzieckiem słabem i chorowitem. Taka była, biedaczka, patetyczna i namiętna. Gdy się czasem rozchorowałem, tuliła mnie do siebie, jakby mnie przed czemś broniła, w nocy pochylała się nade mną wystraszona, padała na kolana i głośno modliła się o zdrowie moje.
Chorowanie było rzeczą uroczystą i ważną; wszystko kręciło się dokoła pędraka, piły i młoty na podwórku odzywały się jakoś ciszej, niż zwykle i nawet tatuś mógł był zrzędzić tylko półgłosem. Nadmiarem swej miłości wmówiła matka we mnie, że jestem słabiutki, słabszy od innych dzieci, że jestem czemś, co trzeba specjalnie ochraniać. Dlatego nie odważałem się na żadne siłackie zabawy łobuziaków,