Strona:PL Karel Čapek-Boża męka.pdf/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Śliczne jest spojrzenie tych oczu. Radość. Stroje. I znów muzyka. I znowu zapytanie.
Piękne jest kochanie. Wiosna. Fiołki na ulicy. Różowy kwiat: różowy uśmiech!
Ślicznie jest, gdy się spojrzy w oczy. Prosto w oczy. Prosto i silnie. Pytające, krótkie spojrzenie.
Gładkie twarze oblał pons.
Piękne są białe i zapłonione twarze. Piękne są smutne włosy. Smutne i delikatne ręce, złożone na kolanach, na czarnej, żałobnej sukni.
— Dosyć! — prosiły siwe oczy — tyle zaszczytu, mój Boże! Gdzież ukryć teraz twarz moją, moje oczy, powieki i ręce? Proszę nie patrzeć tak na mnie! Upuszczę szklankę! Za nic już na pana nie spojrzę!
— Delikatne ręce — myślał przejęty — tak jak ręce skrzypaczki. Tremolo. Bezprzedmiotowy płacz. Pieśń, która się kończy i nie kończy! Czy usłyszę kiedy bojaźliwą i piękną pieśń? Ten wibrujący, dziecięco-chropawy głos?
— Boże! to nie! Cóż powiedziałabym panu? Nie umię zliczyć do pięciu. Kto pan jest? Dlaczego się pan tak patrzy?
A za chwilę:
— Dlaczego się pan nie patrzy?
— Gdy się patrzę, myślę o ludziach wokoło, o pani, o pani oddechu, o wszystkiem, co po-