Strona:PL Karel Čapek-Boża męka.pdf/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ale dzisiaj to wszystko jest tylko prawdą, czemś zewnętrznem i nieosobistem, czemś, co z nim niema żadnego związku, czemś tak nieżywem, że mimowoli śpieszył się, aby się tego pozbyć.
Im bardziej jednak się śpieszył, tem goręcej dręczyły go jego własne słowa; były tak abstrakcyjne i obce, zupełnie inne, niż to wszystko, co kiedyś myślał; każdy zwrot, każde słowo znane od dawna, rozbrzmiewały dla niego teraz głuchym, prawie bolesnym odgłosem powtarzania się.
I zaczął myśleć już tylko o zakończeniu; każdem słowem zmierzał do niego, z przykrą szczerością myślał, aby już być coraz bliżej końca!
Audytorjum czekało na dalsze jego słowa.
Już je mam, — uświadomił sobie Boura — teraz im wszystko wykażę, teraz przyjdą silne dowody. Tylko Boże! żadnej apatji, żadnej słabości!
I nagle Boura przeskoczył cały szereg dowodów i zakończył wykład, jakby ucinając go.
Arystotelkowie nie byli zadowoleni; kilku mówców powstało z zapytaniami i zarzutami.
Boura pojmował je tylko w połowie; teraz gdy słyszał swoje myśli, streszczone ustami innych, wydawały się mu jeszcze bardziej obce i oczywiste.