Strona:PL Karel Čapek-Boża męka.pdf/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wał między niemi znajomych, ale coś go odstręczało od nich, a niezliczone szczegóły, na które zwrócił uwagę dopiero dzisiaj po raz pierwszy — zaskoczyły go.
Co to ma znaczyć? — mówił do siebie niepewnie, gdy streszczał swoje wywody — dlaczego wszystko to, co wygłaszam, jest mi takie obojętne.
Był przecie bezpiecznie świadomy planu swego wykładu i mówił bez wahania i niepewności; wygłaszał ideę, którą już długo w sobie nosił, a która rozbłysła w nim w chwili jakiegoś zachwytu i była już teraz dla niego głębokiem przeświadczeniem.
Ale dzisiaj, gdy wśród niezwykłej ciszy, zalegającej audytorjum wygłaszał ją — było mu dziwnie i obco.
Przecież to wszystko prawda, — czuł chwilami — taka szczera i jasna prawda, że w tem już nawet niema nic mojego. Mówię tylko o faktach, które nie mają ze mną nic wspólnego.
Przypomniał sobie, jakie bliskie, jakie osobiste były te myśli, które się mu objawiły w chwili natchnienia. Wtedy cierpiał, gdy chwiały się ich podstawy, a radował się z każdego nowego konkretnego dowodu, jakby swojem osobistem powodzeniem; wtedy to było jego wewnętrznem życiem.