Strona:PL Kajetan Abgarowicz - Z carskiej imperyi.pdf/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ha! niech ci Bóg przebacza i dopomaga. —
Odwrócił się i wyszedł do drugiego pokoju, zamykając drzwi za sobą.
Za chwilę, pan Karol skinąwszy na mnie, wyszedł zaraz z księdzem na dziedziniec.
— Wielu jest gotowych? — pytał patrząc na mnie, a ja odrazu zrozumiałem zapytanie, choć nigdy przedtem słowa o tem nie mówiliśmy — wielu jutro w nocy może wyjść ze mną?
— Sześćdziesięciu mniej więcej, broń, konie i ludzie gotowi na każde skinienie, czekają niecierpliwie.
— Więc jutro o jedenastej w nocy w Czarnym lesie przy Jastrzębim brodzie, niech wszyscy będą! ztamtąd ruszymy — i poszedł do żony i dzieci.
Następny dzień całe rozległe dobra w gorączce przeżyły, choć głośno nie mówiło się o tem i wszystko w głębokiej tajemnicy robiono, mimo tego cały świat już wiedział, że w nocy ruszamy.
Kobiety zamężne szlochały jawnie, dziewczęta popłakiwały skrycie, ten i ów się żegnał, na wieki!
Fantazya jednak była dobra, ksiądz wiarę głęboką wlał w powodzenie sprawy, wlał w nas wszystkich. O dziesiątej w nocy wszyscyśmy już byli na wyznaczonem miejscu, ostatni przyjechał wózkiem pan Karol, żona do lasu go odprowadziła, przodem przyprowadzono jego konia, skarogniadego Osmana.
Pani na kraju lasu pozostała, on pieszo sam przyszedł, milcząco szeregi zlustrował, ksiądz modlitwę odmówił, chorągiew przez panią wyhaftowaną poświęcił, i ruszyliśmy.
Noc jesienna taka jasna była, jak dzisiaj, lekki wschodni wietrzyk schnącym liściem szeleścił, konie wesoło prychały, i otucha jakaś w sercu rosła; nie wiedzieliśmy ślepi, że na śmierć pewną, na niewolę, nie na tryumfy spieszymy.
Z początku szło nam nieźle, nikt się nie spodziewał zbrojnego ruchu w naszej okolicy, rząd nie był na to przygotowanym. W lasy wielkie weszliśmy, po drodze kilka nieuprzedzonych o nas posterunków kozackich rozbili, jednego łotra