Strona:PL Kajetan Abgarowicz - Z carskiej imperyi.pdf/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i wino młode, niedawno tłoczone, więcej nie mam, jak mi Bóg miły.
— Ależ i tego zanadto, o ognisko i wodę dla koni nam szło; resztę, co potrzebne, mamy z sobą wszystko.
I z rozkoszą rzuciłem się, jak długi, na wiązkę słomy koło ogniska.
Obok mnie rozłożył się wygodnie Enemuk. Maks przyniósł nam zaraz manierkę z wódką i kawał zimnego mięsa, aby choć w części głód zaspokoić, nim nam co ciepłego przyrządzą.
Stary zwijał się rześko, krzątając się w celu przygotowania dla nas przyjęcia. Od czasu do czasu przybiegał do nas, aby jakie słowo usłyszeć.
— Nie dziwcie się panowie staremu — mówił, mniemając, ze staje się natrętnym — nie dziwcie się, człowiek przez dwadzieścia lat zgórą swojej mowy nie słyszał prawie, to mu się ona zdaje być rąjskiem śpiewaniem.
Przypatrzyłem mu się teraz dokładnie: wzrostu był olbrzymiego, potężnej budowy, nad szęrokiemi, horyzontalnie ustawionemi ramionami, wznosiła się nieduża stosunkowo głowa, okryta białym, śnieżnym prawie, gęstym, długim włosem; z pod białych krzaczastych brwi błyskała para dużych, podłużnych, siwych oczu, nos niewielki, ale równy i ładnie wykrojony; białe, długie, bujne wąsy dodawały twarzy rycerskiego wyrazu — brodę golił. Odziany był w krótki kożuszek bez rękawów, w białe wełniane, dość obcisłe szarawary, a skórzane, rzemykami sznurowane chodaki dopełniały skromnego odzienia.
— Będzie wszystko, wszystko, co się przyrządzić dało, byleście tylko nie byli głodni. Żebym to ja był przeczuł, jakich mi Bóg gości ześle — mówił, przerywając co chwila i lubując się widocznie dźwiękiem swego własnego głosu. — Z głodu jednak i tak niepomrzecie, — i znowu pobiegł w stronę, zkąd dochodziły aż do nas mołdawskie słowa rozmowy młodych parobczaków.