Strona:PL Kajetan Abgarowicz - Z carskiej imperyi.pdf/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Oh! jak się dzisiaj czuję szczęśliwą, tak szczęśliwą, że chciałabym dziś zaraz umrzeć. Większego szczęścia nie można zaznać na świecie.
Pani Barchatenska spytała ją zaraz o powody tego szczęścia, lecz ona nie odpowiedziała już ani słowa, tylko jeszcze silniej, czulej jakoś i pieszczotliwiej ściskała mą rękę.
Wkrótce później powóz zajechał przed zamkowy ganek.
Gdym ją, odjeżdżając wraz z ojcem i Adasiem żegnał i modlił się do niej oczami, szepnęła mi ledwie dosłyszalnym głosem:
— Bądź dziś w ogrodzie zamkowym, tam około parapetu, musimy się pożegnać.
W noc tę gwiaździstą, w noc tę czarów jakichś pełną, zginął był dla mnie na jakiś czas świat rzeczywisty. Ona, ona i tylko ona była dla mnie światem całym. Szał jakiś ogarnął mnie. Ona pierwsza powiedziała mi, że mnie kocha; całowałem jej usta rubinowe, a ona drżąca, wzburzona tuliła się do mej piersi, pocałunków nie broniła, nie, nie, prosiła jeszcze o nie.
Czegom ja jej nie mówił wówczas? Zwałem ją swem życiem, swym światem, swym bogiem. Bluźniłem, bluźniłem słowami i bluźniłem sercem i duszą, bom ja jej wcale nie kłamał wówczas, jam niestety gotów był dla niej wyrzec się wszystkiego, nawet — oh bólu srogi — nawet i Boga przedwiecznego.
Jak przepędziłem ostatni tydzień mego pobytu w domu, opisywać nie czuję się na siłach. Było to deliryum, podczas którego zdawało mi się, że co nocy obcuję z aniołem, a w rzeczy samej byłem w mocy szatana.
Splecieni w uścisku snuliśmy cudowne plany na przyszłość: ja zdobywałem sławę olbrzymią, moje imię stawało się najgłośniejszem pośród wszystkich nazwisk na niezmierzonych przestrzeniach naszej, jak pół świata wielkiej ojczyzny, a ona czoło me wieńczyła wawrzynem i całowała me usta. W rzeczywistości tylko to ostatnie sprawdzało się bezprzestannie.