Strona:PL Kajetan Abgarowicz - Z carskiej imperyi.pdf/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

woływały okrzyki podziwienia z ust mego ojca i pana Barchatenskiego; mnie ta zimna jego krew, ten spokój i ten nadzór nad nami niecierpliwić już zaczynały.
Przepędziwszy kilka godzin wśród lasu i wypiwszy tam herbatę, już ze zmierzchem ruszyliśmy z powrotem. Konie nam zabrali chłopcy stajenni, a my przesiedliśmy się do powozów. Ojciec mój z Ekscelencyą pojechali przodem doróżką, a my ulokowaliśmy się obok pani Barchatenskiej w dużym powozie. Usiedliśmy w ten sposób: Aniuta z matką na głównem siedzeniu, ja naprzeciw panny, a Adaś naprzeciw jej matki na przedniej ławeczce. Noc była cudownie piękna, cicha, balsamiczna, pełna blasku gwiazd migotliwych i szeptów jakichś tajemniczych. Aniuta milczała, rozmowę prowadzili wyłącznie Adaś z panną Barchatenską. Ja zadumany oparłem głowę o poduszkę powozu i zatopiłem się całkowicie w podziwie blasku cudownych oczu Aniuty, które wśród ciemności świeciły niemniej jasno, jak gwiazdy na niebie.
Uczuwałem dziwny smutek: za tydzień miałem wyjechać do uniwersytetu, a i oni: i Aniuta z rodzicami opuszczała na całą długą zimę Międzyrzecze, ażeby przepędzić ten czas wśród zabaw i gwaru wielkoświatowego w Petersburgu. Czy świat jej nie zepsuje? Czy wróci ona taką, jak jest teraz? Zadawałem sobie z drżeniem serca te straszne dla mnie wówczas pytania.
Moża ona nie wié nic o mej miłości — szeptałem w duszy. — Nic jej o tem nie mówiłem. Nic a nic! I uczułem nagle w duszy żal do siebie samego za moją niezdarność, za moją nieśmiałość.
Nagle ona, jakby przeczuła moje myśli, wyciągnęła nieznacznie, pod szalem okrywającym nas, swą rękę i spotkawszy tam moją, uścisnęła ją namiętnie; oczy jej wówczas zaświeciły silniejszym jeszcze blaskiem, niby ogniki fosforyczne posypały się z nich, i głosem cichym, melodyjnym, śpiewnym, przyciszonym rzekła: