Strona:PL Kajetan Abgarowicz - Z carskiej imperyi.pdf/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Podziękowałem Ekscelencyi za dobre o mnie wyobrażenie i dodałem, że nie lubię jeździć na cudzych koniach, i jeżeli pozwoli, to wycieczki te będę odbywać na swoim własnym arabie.
Całe to zdanie musiało być przepełnione młodzieńczą junakieryą i emfazą, bo dostrzegłem, że mój ojciec aż uśmiechnął się pod wąsem, słuchając moich słów; na Annie Piotrównie zrobiły one jednak jak najlepsze wrażenie, a o to mi głównie chodziło.
— A wiec do widzenia Iwanie Osipowiczu! — zawołała wesołym głosem. — Do jutra, do jutra! Czekam pana o siódmej rano, w stajni.
Uścisnąłem jeszcze raz jej rękę i oczarowany, oszołomiony wsiadłem obok ojca do powozu. Konie w lansadach ruszyły z przed ganku.
Cały czas krótkiej podróży nie przemówiłem ani słowa.
Od tego dnia rozpoczął się był dla mnie czas szału i uniesień miłosnych.
Nigdy w życiu późniejszem nie wyrzucałem sobie tych uniesień. Ja, dziś kapłan i sługa Boży, z rozczuleniem wspominam owe dni ekstazy jakiejś wzniosłej, poetycznej i podnoszącej mą duszę z upadku, w jakim była pogrążona w ostatnich latach moich nauk szkolnych.
Miłość moja była czysta i zwierciadlana, niezmącona brudem żadnym, niezatruta niską żądzą. Czułem wówczas, że wyrastają mi u ramion skrzydła, że dusza wzlatuje w wyższe sfery, że z aniołami, z cherubinami bratać się zaczynam. Dreszczem wstrętu i obrzydzenia przejmowały mnie tylko wspomnienia niedawnego a tak nędznego upadku. Długie godziny nieraz spędzałem na rozmyślaniach: czy wart jestem doznawać jeszcze uczuć tak świętych i tak pięknych, czy dusza moja, tak niedawno jeszcze zanurzona w otchłani zgnilizny moralnej, jest w stanie podnieść się na takie wyżyny?
W Annie odkrywałem coraz większe zasoby duchowe; zdawało mi się, że spotkałem na ziemi tej istotę nie ziemską,