Strona:PL Kajetan Abgarowicz - Z carskiej imperyi.pdf/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

spowiadać się nie będę, ani komunii w cerkwi nie przyjmę, że chcę być katolikiem, tak jak moja ś. p. matka była katoliczką. Wreszcie w najwyższym stopniu rozdrażnienia zawołałem: »prędzej utopię się, niż mam zostać schizmatykiem.«
Ksiądz zbliżył się znowu do mnie, położył mi na głowie swe duże spracowane dłonie i rzekł:
— Nie mów tak synu, bo sam nie rozumiesz swoich słów, a kiedyś w życiu mógłbyś ich żałować. Po tem, coś mi teraz powiedział, tem bardziej nic dla ciebie zrobić nie mogę. Jesteś małem dzieckiem, zależysz w zupełności od woli ojca, i musisz —rozumiesz mnie — musisz słuchać jego rozkazów. Gdy dorośniesz, a postanowienia nie zmienisz, to potrafisz znaleść tysiąc dróg do dopięcia zamierzonego a tak pięknego celu. Niech cię Bóg błogosławi dziecię na drogę żywota.
Mówiąc to, przeżegnał mnie krzyżem świętym. Ja ukląkłem przed nim i zdawało mi się, że wraz ze słowami czcigodnego kapłana spokój jakiś wpłynął do mej duszy, że z jego oczu światło jakieś wlewało się w mój umysł, rękę jego ucałowałem z takiem uniesieniem i rozkoszą, że do dziś pamiętam tę chwilę.
Gdy wstałem, ksiądz wziął na siebie znaną całemu miasteczku czarną watowaną i dokładnie wyszarzaną rewerendę i wraz ze mną wyszedł z pokoju. Odprowadził mnie aż do bramy naszego domu. W bramie spotkaliśmy mego ojca, któremu dano znać o mojem zniknięciu, wrócił więc z wieczorynki, ażeby rozpocząć poszukiwania za mną.
— Zbiega wam prowadzę, panie sędzio! — rzekł ksiądz, witając ukłonem ojca; jeżeli łaska, to wejdźmy na chwilę do pokoju — mówił dalej — mam panu coś ważnego do powiedzenia.
Weszliśmy razem w drzwi domu.
Gdy znaleźliśmy się w pokoju, ksiądz opowiedział wszystkie szczegóły mego zjawienia się na wikarówce, powtórzył naszą rozmowę, i jeszcze raz dał mi te same rady.