Strona:PL Kajetan Abgarowicz - Z carskiej imperyi.pdf/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ojciec podziękował mu serdecznie; gdy wychodził, odprowadził go aż do bramy, później wrócił i chodząc wzburzony po pokoju, myślał głośno:
— Jak oni nie mają być silniejsi, niż my — mówił sam do siebie — dziś miałem przykład, jaka jest różnica między ich duchowieństwem a naszem. Ten pop... ten pop..... niech go djabli porwą! Zginiemy, przepadniemy, na nic się nie zdała nasza przewaga materyalna; państwo podkopane, społeczeństwo podminowane, a jednostki... jednostki... zgniłe.
Nagle, jakby sobie przypomniał o mojej obecności, przerwał — a zwracając się do mnie, rzekł po raz pierwszy w mem życiu z gniewem i oburzeniem:
— Głupiś! Głupiś! Głową muru nie przebijesz! Nie biegaj do księdza, bo go na najsroższe przykrości narazisz. Pójdziesz do popa do spowiedzi — rozumiesz!
Zbliżyłem się do niego i całując go w rękę, szepnąłem:
— Teraz pójdę, ale jak dorosnę, to zostanę katolikiem.
— Jak zechcesz, jak zechcesz — odrzekł pospiesznie, odsuwając mnie i wychodząc z pokoju.
We drzwiach jeszcze raz szepnął sam do siebie:
— Może on ma i racyę, może mu to da szczęście i jakąś podstawę w życiu.
Wkrótce potem odbyła się wstrętna dla mnie ceremonia.
Pociągnęła ona za sobą najfatalniejsze skutki dla mego zdrowia moralnego. Ten sakrament i niby nie sakrament wszczepił w mój umysł pierwsze krople jadu obojętności religijnej, która później miała się rozróść w bujną roślinę, głuszącą szlachetniejsze porywy duszy. Zimny i obojętny szedłem do cerkwi, prowadzony przez zapłakaną Józefową; ojciec nawet dziś nie chciał mi tam towarzyszyć.
Spowiedź odbyłem, bez przeświadczenia, że to jest spowiedź; szepnąłem, co mi na myśl przyszło od niechcenia; pop odmówił modlitwę, powiedział mi, że powinnością moją jest: być pobożnym i prawowiernym — i na tem się skończyło.