Strona:PL Kajetan Abgarowicz - Z carskiej imperyi.pdf/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mnie i pyta: Eh! tak pani myśli? Nie! to nie może być, jeszcze pożyję, bo nie spłaciłem na świecie tego, co było moim obowiazkiem... Perswaduj tu takiemu, palcem ruszyć nie może, a myśli, że wieki żyć będzie. Z panem chce się widzieć — rzekła spokojniej, zwracając się do mnie — dwa razy się już o pana dobrodzieja pytał.
W tej chwili dopiero zauważyłem, że zasłuchani w opowiadanie przerażonej kobieciny i dzieląc jej przerażenie, zapomnieliśmy o naszym obowiązku.
— Chodźmy, panie Nowak! — rzekłem i puściłem się ścieżką ku bramie. W sieni oddałem Nowakowi strzelbę, a sam tak, jak stałem, obłocony i w poszarpanej podczas nocnej wyprawy odzieży wszedłem do izby chorego.
W izbie mrok jeszcze spory panował, tylko w głębokim kominie płonęła jasno wielka sosnowa kłoda. Podłoga była najwidoczniej świeżo wymyta, a izba wyprzątnięta ze śladów krwi; pod nogami niemile skwierczał usypany wilgotny piasek.
Chory leżał na wznak, oczy miał w sufit utkwione, a siły tak go opuściły, że nawet nie mógł skierować oczu ku drzwiom; widziałem jednak z wyrazu twarzy, że chciał to zrobić.
— Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! — rzekłem, zbliżające się do niego.
— Na wieki... — nie mógł domówić reszty.
Zbliżyłem się do łóżka i nakazując mu ruchem ręki milczenie, podniosłem jego głowę wyżej na poduszki, okryłem go lepiej kołdrą i usiadłem w nogach, patrząc nań ciągle. Pewno z pół godziny leżał tak bez ruchu, tylko suchy urywany kaszel od czasu do czasu wydobywał się ze zmęczonych piersi. Twarz jego, klasycznie piękna, straciła już zupełnie cerę ludzką, powlokła się trupią, szaro-żółtą barwą, tylko oczy świeciły ciągle dziwnem ożywieniem i zdawało mi się, że wszelkie resztki życia, że dusza cała opuściła już schorzały ten organizm i weszła w oczy. Z oczu tych czytać można było dzieje żywota umierającego — a były one i piękne i dobre.