Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
67
Na pograniczu obcych światów

o rajskim spokoju oblubienic Chrystusowych. Jak piorun błysło mi w mózgu, że cała ta długa przemowa miała zapewne cel tylko jeden, aby panną Florą uczynić zajmującą w mych oczach.
— Każda kobieta jest Dalilą — szeptałem sobie w duszy — wyznać jej wrażenie, jakie na nas czyni, znaczyłoby oddać się w jej ręce, pozbyć się tajemnicy swej siły. Każda z nich uważa słabość naszą za traf szczęśliwy, z którego korzystać trzeba.
— Wiesz, co m i się zdaje? — spytałem głośno, po cichym tym monologu, i widziałem przytem w wiszącem naprzeciwko zwierciedle, jak uśmiech najwyższego cynizmu twarz moją zeszkaradził. — Wiesz, co mi się zdaje?
— Co? — zawołała, prawie przestraszona wyrazem mej twarzy i nie tając swego zdumienia.
— Zdaje mi się, że ta twoja wielebna madame de Chantal opłakiwała może gorzko piękne swe włosy, jeżeli nadto miała własne. A ten poczciwy, ale nie bardzo sprytny św. Franciszek Salezy dał jej się wziąć na lep,