Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
63
Na pograniczu obcych światów

Milczała przez chwilę, potem jęła mówić, utkwiwszy we mnie marzące swe oczy.
— Doprawdy, Łazarzu, nietylko osoby, lecz i przedmioty zdradzają nas niekiedy, a książki, które czytamy, stają się czasem niby nagle otwartemi oknami, przez które każdy zajrzeć może do duszy, gdzie myśli swe taimy. Dożyłam właśnie takiego doświadczenia z tobą; zaskoczyłeś mnie, jak gdyby na tajnej pielgrzymce do strąconego, w ukryciu tylko czczonego bóstwa. Trzymasz mnie za rękę, chcesz wytłómaczenia i niepodobna ci się wyśliznąć. Łazarzu, byłeś mi miłym druhem w dzieciństwie i zostałeś mi miłym, choćbyś nawet sam o mnie zapomniał. Zwierzę ci się tedy. Zamiar mój wstąpienia do klasztoru jest wynikiem zimnego rozumowania, nie zaś zapału religijnego, lub przesadnego rozmiłowania się w mistycyzmie. Jestem młoda, a jednak życie me w gorzkie już obfituje doświadczenia. Matki nie znałam — a co gorsza, ojciec mój nigdy mnie nie kochał i nieprzyjaznych względem mnie uczuć wcale nie taił.
— Gdyby nawet tak było — przerwałem jej