Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.




IV.

Wczesnym rankiem wyszedłem z Pragi za bramy, bo Prydecki nie mieszkał nigdy w mieście; miał swój dom w wiosce T... i stale tam przebywał. Szedłem powoli przez pola, falujące w rannem powietrzu, i zapatrzyłem się z zachwytem w śmiałe zarysy tumu św. Wita, który wysoko nad wierzchołkami drzew ku różanym firmamentom jasnego ranka się piętrzył. Wszystko było mi tu jak gdyby nowem, bo od kilku lat nie widziałem był Pragi, a wesołą tę drogę do Frydeckich do T... po raz pierwszy od gimnazyalnych odbywałem dziś czasów. Uniwersytet kończyłem w Genewie, a jeśli przyjechałem kiedy na święta do