Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
42
Na pograniczu obcych światów.

rzące zapominanie o swem „ja,“ to rozkochiwanie się w światłości i wietrze, podobne było zaiste jakiemuś rozkwitaniu...
Jakże znaczącą jest stara baśń, która opowiada, że o wiośnie świata kwitło drzewo, którego owocem był człowiek! Było to podobno drzewo drzew, streszczające w sobie wszystką siłę i wszystek żywot całej roślinności. I dlatego było później drzewo świętem dla ludzi, było im nietylko pradziadem, lecz i symbolem, obrazem wszechświata, bo ten także jest drzewem, na którego latoroślach światy i gwiazdy rozkwitają jak kwiaty, a którego korzenie spoczywają w łonie samego bóztwa. Drzewo było przeto także, jako król i kapłan całej roślinności, pośrednikiem między bogami i ludźmi; pod jego gałęziami zasiadali sędziowie, w cieniu jego wsłuchiwali się od czasów zamierzchłych prorocy i wybrańcy w tajemne szumy liści, z których Bóg do nich przemawiał, czy to na szerokiej równi wyżyn Dodońskich odbywał się ten „cud nie do uwierzenia,“ jak Ajschylos śpiewa, czy