Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
43
Na pograniczu obcych światów

też w Mamre i na górze Efraim, jak poezya głosi hebrajska.
Palm, cedrów i dębów proroczych nie znalazłem wprawdzie w naszej krainie, ale owocowe moje drzewa w sadzie wystarczały mi zupełnie. Nie poruszały wprawdzie wyobraźni wieszczemi szumy, ale miały w powierzchowności coś poczciwego, dobrodusznego, i stały mi się poniekąd rodzajem zwierząt domowych. W dziecinnych napadach wyobrażałem sobie niekiedy, że znają mnie, podobnie jak stada moje i psy. Była to niewątpliwie myśl nieskończenie dziwaczna, ale bądź co bądź podobne wyobrażenia były mi zawsze na długo źródłem prostej, niewinnej rozkoszy, i dni płynęły mi w tem zaciszu spokojnie, szczęśliwie; czułem, że odżywam — dusznie i cieleśnie. Niestety, idyliczne to życie zbyt prędki spotkał koniec.
Mniej więcej w trzy miesiące po śmierci ojca doszedł mnie list od pana Frydeckiego. Zaraz w pierwszym tygodniu po przyjeździe z Paryża, podziękowałem mu listownie za wzięcie udziału w pogrzebie ojcowskim, ale