Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
26
Na pograniczu obcych światów.

jęły, płosząc tak drogo okupiony spokój. Pasowałem się z tem i cieniami przeszłości, starałem się zwrócić prąd myśli na inne przedmioty, przywoływałem gwałtem prawie na pamięć scenerye krain, które widziałem w podróżach, postacie oddalonych przyjaciół, a zwłaszcza Henry’ego, który w tej chwili przyglądał się może przy blasku gwiazd celtyckim menhirom w Stonehenge. I nagie stanęło mi żywo w myśli całe zajście u czekoladnika na bulwarach, a potem „ukazanie się“ nieboszczyka ojca, o którem zapomniałem już był zupełnie — i po raz pierwszy od owej chwili przypomniałem sobie teraz, że mniemany ten cień mówił coś o ostatniej swej woli. Byłem jedynakiem, dziedzictwo przeszło na mnie bez żadnej przeszkody, i nikt o żaden podobny dokument ani zapytał. Cień wskazał mi wówczas wyraźnie miejsce, gdzie akt ów miał się znajdować. Czyliż nie ciekawa byłaby rzecz przekonać się o zupełnej złudności tego „ukazania się,“ które na przyjacielu Greku tak wielkie zrobiło wrażenie?! Zgodność proroctwa Henry’ego z mym półsnem na ulicy