Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/253

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
245
Na pograniczu obcych światów

ale ręka moja nie spotkała nic prócz powietrza, a postać Chiomary zachwiała się i zafalowała, jako mgła na wietrze.
— Znasz cierpienia moje na ziemi — odparł jej głos, miły, jak fal pieszczotliwe szemranie — ale nie znasz całego szeregu mąk przecierpianych na innych światach.
— Jakto! — wykrzyknąłem. — Czyliż i po śmierci jeszcze dalej cierpieć musimy? Czyliż nie jesteś duchem jasnym, wzniosłym, zażywającym miru i szczęścia bez końca.
Chiomara potrząsnęła smutnie głową.
— Nie jestem dotąd szczęśliwa. Jestem samotna, bolesna, jak wówczas, gdy na ziemi żyłam. Nie jestem dotąd duchem, zamieszkuję jeszcze ciało, jak widzisz, do ludzkiego podobne. W porównaniu z ciałem ludzkiem jestem wprawdzie cieniem... Żyjemy w eterze, przelatujemy ze świata na świat, wznosimy się przez przerodziny ciągłe coraz wyżej i wyżej, i z czasem stajemy się duchami istotnymi... Nie pojąłbyś życia naszego, nie ma ono nic wspólnego z życiem ziemskiem... Z każdem przetworzeniem się w nową istność