Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/251

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.




XVI.

Glos Chiomary słabł, doumierał i zamilkł w cichem zakwileniu biadającej duszy, dręczonej gorzkiemi wspomnieniami o dawno minionych mękach. Nastała głucha, martwa cisza; ocierałem pot, lejący mi się strumieniami z czoła, a drżałem cały z zimna przenikającego mnie aż do kości, bo wrażenia wywołane pieśnią Chiomary były tak żywe i potężne, że wprost bicie serca wstrzymywały mi w piersiach. Nie były to tylko słowa, dochodzące do mego ucha; było to widzenie. Całą tę straszną, krwawą historyę widziałem najwyraźniej, jakby się przed mojemi działa oczami; jak cienie, przeciągały jeszcze przede