Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/244

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
236
Na pograniczu obcych światów.

rów popiół, na twój rozkaz próchno nieboszczyków z mogił odwiecznych do stóp twych popełznie, na twe skinienie nocny wiatr, w szczelinach czaszek zetlałych gwiżdżący, słowa w nich ludzkiej stworzy mowy. Na ciemności, przez ciebie władające, na los, który wszystko chłonie, na moc ową, co światu panuje, zaklinam cię, ciebie i twą wiedzę — niech ten nędznik martwy odpowiedź mi da!
Zmilka Chiomara, zrywa z pośpiechem z łabędziej szyi klejnoty iskrzące, z ramion i nóg złote kręgi, naramienniki, zapinki, pierścienie — wszystko pod nogi rzuca czarownicy.
— W ofierze ciemnym daję to bogom! — woła — Złoto daję, zgubny ludziom dar, i krew daję, krew, którą przelałam, krew, którą oni piją radzi. Zło i pomstę spełniłam! To i tobie, i twym bogom miłe.
Powstaje powoli wieszczka potężna, jedną ręką bierze Maelguna, rzuca martwe ciało potężnego niegdyś bohatera na stos zgotowany. Głęboko się bogom zgubonośnym skłoni, potem czarodziejską pocznie, grozy pełną pieśń. Brzmi to jak wycie wilków, gdy w noc zimo-