Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
164
Na pograniczu obcych światów.

nie konającego, pouczyły mnie wnet o mej omyłce i o krwawem odezwania się mego barbarzyństwie. Flora zachwiała się, ręce jej kurczowo chwyciły się poręczy wielkiego fotelu. Rzuciłem się do niej, myśląc, że mdleje, i chcąc ją podtrzymać. Odskoczyła jak od płazu jadowitego.
— Nie dotykaj mnie! — jęknęła z trwogą i wstrętem. — Ręka twa splami mnie! Jesteś nędznik, Łazarzu, nienawidzę cię! Tak, nędznik! Miesiące całe dręczysz bezbronną kobietę, która z ufnością głowę na piersi twej złożyła, a teraz oto poważyłeś się zdeptać proch drogiej mi zmarłej! Kto ci dał prawo sądzić tę nieszczęśliwą?
Łkanie przerwało jej mowę. Łzy strumieniami ciekły jej po twarzy.
— Przebaczenia! — wołałem zgnębiony.
Flora przyciskała sobie skronie obu rękoma i rzucała dokoła rozpaczliwe spojrzenia. Chciałem uchwycić jej rękę, ale wyrwała mi ją.
— Sierota, sama żyję na świecie! — szlochała załamując ręce. — W moc twoją oddano mnie, i jeżeli chciałeś mnie zmiażdżyć, udało