Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
163
Na pograniczu obcych światów

— Mój Boże! — zawołałem, gdy Flora się odwróciła — jakąż ty wagę zbyteczną przypisujesz naszej rozmowie! Czyż ja wiem, czyż ja badam, dlaczego pan Frydecki córki swojej nie kochał? Niekiedy bywa miłość lub brak jej — czystą fantazyą, czystym trafem! Kochamy kogoś, że ma czarne włosy, nienawidzimy drugiego, że ma rude! Są i tacy dziwacy, że nienawidzą, dajmy na to, córkę własną z powodu matki, uważając ją za dziedziczkę grzechów tamtej...
Nie pojmuję do dziś, jak-em mógł coś podobnego powiedzieć. Myślałem wprawdzie, że Flora nie miała najlżejszego przeczucia o winie i tragicznym końcu swej matki, nie miałem tedy również pojęcia o ciężkości ciosu, jaki prawie mimowoli jej zadałem. Później dopiero dowiedziałem się, że dawna piastunka część strasznej tej historyi nieostrożnie przed Florą wygadała.
Śmiertelna bladość, która okryła twarz Flory, wykrzyk, słaby wprawdzie i głuchy, ale niewysłownie bolesny, który po słowach moich rozległ się w cichej sali, niby westchnie-