Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
162
Na pograniczu obcych światów.

łoby się zbytni jej blask przysłaniać gazą tak tu, aby oczu bez potrzeby nie raził. Zresztą, słowa twoje brzmią bardzo dziwnie. Ufasz chyba, skoro postępowanie twoje pozbawiło cię miłości ojcowskiej, że co do mnie innej zgoła należy szukać przyczyny, i proszę cię, abyś po swych dziwnych wyznaniach, dziejów mojej przeszłości z romansem własnych lat młodych bynajmniej w jedno nie splatał.
Wstała, ja również. Na twarzy jej widniał smutek. Otuliła się mocniej w szal i skrzyżowała ręce na piersiach. Odwróciła się odemnie, a ja na nieszczęście myślałem, że chce się oddalić. Po chwili poznałem wprawdzie, że miała zamiar, opanowawszy wzruszenie, zacząć rozmowę na nowo — ale było już zapóźno. Dzika namiętność porwała mnie, myślałem, że układy nasze o zgodę zerwały się ostatecznie, że pożądany pokój, że upragnione porozumienie się zostały znowu odłożone na czas nieokreślony, może na zawsze! Krew uderzyła mi do serca i do mózgu, i bezmyślnie zraniłem biedną kobietę zatrutą strzałą słów pełnych nienawiści.