Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
165
Na pograniczu obcych światów

ci się to, zaiste! Ty nie wiesz, coś popełnił, ty nie wiesz, jak głęboko tą najśmiertelniejszą raniłeś mnie strzałą... i to właśnie dziś, właśnie dziś... Och, Łazarzu, powiedzże sam, czy jest nieszczęśliwsza na świecie kobieta? Dziś właśnie musiałeś zelżyć mą matkę, dziś musiałeś na wieki odepchnąć mnie od siebie, zamordowawszy świętą dla mnie jej pamięć... dziś... w chwili, gdym ci chciała powiedzieć... że szaleję z błogości, że zapomnieć chcę o twej surowości, przeto że tak niewymownie szczęsną się czuję... przeto że iskrę nowego życia pod sercem noszę... że sama matką jestem!
— Floro, Floro! Przebaczenia, na Boga! — wykrzyknąłem. — Przebaczenia, przez litość! Dość już jestem ukarany tą straszliwą goryczą w najsłodszej godzinie swego życia!
Ale Flora zachwiała się znowu, a gdy ramię moje owinęło się wokół jej ciała, jak ręka skruszonego grzesznika wokół krzyża zbawczego, wyrwała się znowu z mego objęcia i w dzikiem wzburzeniu szarpnęła kilkakrotnie z całej siły za sznur od dzwonka, tak, że