Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
135
Na pograniczu obcych światów

dami i kazaniami — rozgniewałem się — i powiedz mi raczej poprostu to, co przez swe mniej lub więcej udane alegorye rzec mi chciałaś, że, mianowicie, uważasz mnie za zarozumialca, a siebie za ofiarę mej niewdzięczności. Jestem rad, że dajesz mi sposobność do powiedzenia ci nawzajem, co ja znowu o tobie sądzę. Nie będę się uciekał w tym celu do żadnych legend, ani z wed, ani z żywotów świętych; nie będzie mi również osłodą pani de Guyon. Powiem ci bez wybiegów i omawiań, że jesteś istotą zimną i wryrachowaną, że ta twoja ciągle okazywana rezygnacya nie jest niczem innem, jak afektacyą, bez której kobiety poprostu oddychać nie mogą! Nakoniec wyjawię ci jeszcze swe przekonanie, że, gdybym chciał szukać, znalazłbym na dnie serca twego tyleż pychy, a może nawet i więcej, niż ty z wielką sztuką i w tak nieskończenie delikatny sposób w niegodnej mej osobie wytropić raczyłaś.
Flora zbladła. Książka wypadła jej z ręki. Tak bezwzględnie, tak twardo nigdy jeszcze do niej nie mówiłem. Wstała gwałtownie.