Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
126
Na pograniczu obcych światów.

kształtów, kwiaty jakoby z obcych przesadzone światów, bo roją się tam dzikie, fantastyczne sny i marzenia, ujarzmiające, biorące w niewolę odrazu i nazawsze całą duszę.
Miejscem tem była stara biblioteka ojcowska. Bo, po rozmowie, którą z Frydeckim w tej właśnie prowadziliśmy komnacie, stało się ze mną coś dziwnego, coś niepojętego. Czułem, jak gdyby nadprzyrodzona moc jakaś ciągnęła mnie do tajemniczej owej szafki, gdzie długi szereg kryształowych flakonów o dziwnej zawartości tak niezwykłą połyskał jaśnią, i gdzie niezrozumiały rękopis ojca w wiernej spoczywał kopii. Każde słowo, które Frydecki wówczas był wymówił, stało mi się przedmiotem, naprzód, nienasyconej ciekawości, a potem prawdziwych medytacyj, i to, co z początku wydawało mi się prostem bredzeniem, jęło powoli przybierać postać tajemniczych prawd, będących ogniwami wielkiej, niepojętej jakiejś nauki.
Całe godziny spędzałem w bibliotece, błądząc w labiryncie ksiąg najdziwaczniejszej treści i przyswajając sobie z niezmordowaną