Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
118
Na pograniczu obcych światów.

wanej elektrycznością atmosfery; jak grom uderzą zgubne istoty owe w duszę bezbronnego człowieka. Dlatego strzeż się cieczy tej, jak jadu najgorszego.
— Wyznaję, że głowa mi się zawraca — przerwałem mu. — Znam cię przecież, kochany teściu, jako człowieka nietylko uczonego, ale i rozumnego, i nie umiem pogodzić bezsensowych zabobonów tych z jasnością poglądów twoich na życie bieżące.
Prydecki zasiadł spokojnie w fotelu, złożył ręce na kolanach i tak zaczął mówić:
— Powiedziałeś zupełną prawdę, przyznając mi zimny, jasny rozum. Tak, jestem, że tak powiem, uosobioną mądrością sceptyczną, która teraz tak powszechnie w świecie panuje — ale jestem nią tylko do pewnego stopnia, i różnię się od uczonych przyjaciół swych tylko tem, że mam odwagę nie bać się żadnej nowej prawdy, że nie śmieję się, jeśli prawda ta w niezwykłej objawi się postaci, że poprostu badam ją i z góry jej nie potępiam. Dlatego to szanował mnie zawsze ojciec twój, który był duchem wielkim, którego