Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
109
Na pograniczu obcych światów

smacznem ubieraniu się Niemek i o niezgrabności ich ruchów. Wieczorem wyjechaliśmy.
Florze spodobał się stary nasz dom niezmiernie. Powiedziałem jej, że przygotowałem go tylko tymczasowo na jej przyjęcie, przyprowadziwszy jako tako do porządku dawne urządzenie i stare meble, ponieważ chciałem, aby sama o nowych, nieodzownie potrzebnych postanowiła rzeczach. Ale Flora nie chciała słyszeć o żadnej zmianie; przyznała się, że jej te starodawne formy sprzętów i te jak gdyby uświęcone przez wiek zasłony i kobierce poprostu imponują. Lekkie, wdzięczne jej kroki brzmiały jak kroki wieszczek po długich korytarzach, pełna czaru jej postać odbijała się w staromodnych zwierciadłach, jak kwiat nadbrzeżny w fali rzecznej, a obecność jej cała była jako promyk słoneczny pod mroczną strzechą mych ojców. Zabrała się zaraz do urządzenia pokoju, który gotowała na przyjazd Frydeckiego, naznosiła tam kwiatów, co się tylko w wazonach zmieściło, i zostawiła w ten sposób barwny ślad poetycznej swojej istoty.