Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
108
Na pograniczu obcych światów.

się gwoli mnie ani pół godziny dłużej w Czechach nie zatrzyma, niż postanowił.
— Dobrze, odjedziemy. Ale czemu ta niepewność, ta trwożliwość, to zrzekanie się własnej woli w rozmowie ze mną, Floro?
— Ach, cóż ci na tem zależy? Stare przyzwyczajenie! Zresztą, czyliż nie godzi się ten szacunek dla pana domu, to wyraźne ustępowanie głowie rodziny z twemi poglądami na małżeństwo?
— Jak ci się spodoba — odpowiedziałem sucho. — Mały wyrzut — ciągnąłem dalej wewnętrznie. — Chce zachowaniem swem zmusić mnie do większej czułości, a to posłuszeństwo na pokaz jest też objawem dobrze obmyślanej taktyki. Ale nie jestem dość prostoduszny, aby się dać złapać na to i jakiejkolwiek dopuścić niekonsekwencyi. Każdą słabość przypłaca się jarzmem, a ja nie mam bynajmniej ochoty uginać karku.
Flora nie okazała żadnego zawodu z powodu zimnej mej odpowiedzi, szczebiotała dość wesoło podczas przechadzki po tarasie brühlowskim i śmiała się z mych uwag o nie-