Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
110
Na pograniczu obcych światów.

Pojechaliśmy na spotkanie Prydeckiego na stacyę. Flora była głęboko wzruszona. Nie dzieliła się ze mną myślami; odgadłem sam, iż żywi nadzieję, że ojciec po dłuższem z nią rozłączeniu i przy spotkaniu ponownem, jakieś gorętsze okaże uczucie, niż miewał we zwyczaju — ale zawiodła się biedaczka zupełnie. Frydecki był w złym humorze, i zimny, roztargniony, jak zwykle. Nie odpowiedział ani na połowę jej pytań o zdrowie, i biedna Flora zrezygnowała się wreszcie na milczenie i wtuliła się smutnie w kącik powozu. Frydecki wypytywał o godziny odjazdu wszystkich możliwych pociągów, oraz o połączenia ich z innemi drogami żelaznemi. ku wielkim dążącemi miastom.
— Mówisz, teściu — rzuciłem — jak gdybyś miał zamiar zaraz dalej jechać, a u nas ot tak tylko, przez jedną noc się zatrzymać?
— Bo też nie będzie inaczej — odpowiedział — cóżbym tu u was robił? Wiesz, że śpieszę się bardzo. I nie byłbym nawet do tego zapomnianego, zaprzepaszczonego kąta waszego