Strona:PL Juliusz Zeyer - Jego i jej świat.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gozbiór, naturalnie z dzieł teologicznych przeważnie złożony; znalazłam tam wszakże w tłómaczeniu francuskiem prace greckich i rzymskich historyków. To była jedyna moja ówczesna lektura. Osobista nasza biblioteka uległa zniszczeniu podczas pożaru, wznieconego w zamku przez miejscowych wieśniaków.
Raz postanowiłam wypożyczyć życiorysy Plutarcha, książkę najbardziej mnie interesującą ze wszystkich dzieł proboszcza.
Było to przed wieczorem. Kościół stał otworem, nikogo w nim jednak nie było. Zdaleka już rozlegały się dźwięki organu.
Weszłam do świątyni i uklękłam, deszczem nigdy nie słyszała proboszcza, grającego tak porywająco. Serce rozpływało mi się wprost w piersiach, oczy zalały się łzami. Wydawało mi się, że oblicza świętych patrzą na mnie z litością, uśmiechają się serdecznie; że występują z ram, zbliżają się ku mnie, podnoszą mnie z błota, w które ugrzęzłam, złotemi włosami ocierają mi łzy z twarzy, ścierają te dwa nieszczęsne pocałunki... Zamknęłam oczy i całą mocą swej duszy pragnęłam umrzeć w tej świętej chwili. O Lambercie, gdybyż Bóg wysłuchał był wówczas mej prośby!
Przerwała opowiadanie ciężkiem westchnieniem i dłuższą pauzą.
— Skoro muzyka umilkła — mówiła znów — wstałam, czekając u drzwi chóru na proboszcza, któremu w uniesieniu chciałam ręce ucałować. Kiedy się