Strona:PL Juliusz Zeyer - Jego i jej świat.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

łożenie bez zmiany pozostało. Pan cały dzień nic nie jadłeś.
— Próżna paplanina — odburknął. — Nie chce mi się jeść i koniec.
Rzucił na stół garść banknotów.
— A więc jesteś pan chory; współczuję, że nie masz nikogo, ktoby cię pielęgnował. Gdyby mi nie chodziło o obmowę i plotki, zaproponowałabym panu przeprowadzenie się do jednego z moich pokojów, który wypadkowo nie jest wynajęty.
— Obmowa? — roześmiał się. — Ależ w naszym wieku...
Panna Iraskówna wzdrygnęła się.
Borotin mówił dalej:
— Szkoda, projekt pani podoba mi się bardzo.
— Panie! — deklamowała ta zacna istota z uśmiechem, jaki uważała za anielski. — Panie, chciałam się zawsze poświęcić dla spełnienia dobrego czynu. Teraz czynię więcej jeszcze, bo poświęcam dla ciebie niepokalaną mą opinię i wynajmę ci pokój.
Borotin przyjął jej propozycyę, uważając to za chęć zysku ze strony panny Iraskówny. Nią jednak inne pobudki kierowały.
Przedewszystkiem pragnęła zgłębić do dna tajemnicę Borotina, powtóre chciała tem otworzyć sobie drogę do salonów Gabryeli, która naturalnie będzie jej mocno obowiązana.
Wkrótce jednak żałowała swego postanowienia. W kilka dni ciężka choroba powaliła Borotina na łóżko. Włosy jej na głowie stawały, gdy słyszała go-