Strona:PL Juliusz Zeyer - Jego i jej świat.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tawy wysoką postać, w ciemny płaszcz otuloną. Podniosła głowę, a blade promienie miesiąca oświetliły marmurową twarz pani de Dorval. Zdziwiony Lambert stał przez chwilę bez ruchu; postać zauważyła go widocznie, bo spuściwszy głowę, szybko się oddaliła. Zbiegł czemprędzej ze schodów, lecz gdy znalazł się na ulicy, nikogo już tam nie było. Nie ręczył, czy to nie złudzenie wzroku tylko.
Borotin nie przemówił więcej ani słowa, zięć ułożył go przemocą na łóżko. Dotrzymał przyrzeczenia, o świcie wyszedł z domu. Gabryela serdecznie zapłakała, zobaczywszy pusty pokój.
Każdy kto widział Borotina po powrocie z Pragi, przepowiadał mu blizki koniec. Snuł się on, jako cień, oczy jego dawniej pełne blasku i ognia, przygasły zupełnie. Wpatrywał się nieustannie w przestrzeń, mrucząc niezrozumiale; nie jadł i nie spał.
Panna Brygida Iraskówna weszła pewnej nocy na górę, naprzeciw okna pokoju Borotina położoną. Zobaczyła, że siedzi przy stole, i pisze. Napisawszy coś, darł papier, głowę o stół opierał i znów pisał.
Panna Brygida całą już noc nie spała, mózg jej bowiem zajęty był Borotinem.
— Jeździł widocznie po pieniądze do Pragi i nie dostał ich — rozumowała. — Nie jadł wczoraj, jutro muszę z nim pomówić.
Co postanowiła, spełniła.
— Serdecznie pana żałuję — zaczęła nazajutrz. — Myślałam, że skoro córka pańska tak bogato wyszła zamąż, to i panu dopomoże; widzę jednak, iż smutne po-