Strona:PL Julian Leszczynski - Z pola walki.pdf/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Żołnierze — mówił on głosem urywanym — Polska musi być silną. Kto osłabia jej moc, ten nasz wróg i z tym, jak z wrogiem postępować należy. Tam oto zebrał się tłum pod komendą bolszewików, którzy za pieniądze moskiewskie postanowili wtrącić kraj w otchłań wojny domowej. Na czele robotników stoi milicja, która zaprzedała się żydom. Tłum trzeba rozpędzić, a milicję rozbroić.
— Żolnierze! Nim ruszycie do ataku, muszę wam przeczytać rozkaz komendy wojskowej. Brzmi on krótko i węzłowato:
— Mierzyć w tłum. Strzelać prosto. Zabijać prowodyrów![1]
— Zakarbujcie sobie te słowa dobrze w pamięci.
— Niech żyje Polska!
— Niech żyje! — powtórzyli ułani trzykrotnie według regulaminu wojskowego.
…A tymczasem pochód ruszył naprzód. Coraz donośniej rozbrzmiewała pieść Barykad i Czerwonego. Purpura sztandarów mieniła się w blasku słońca.
Lecz na zakręcie ulicy czołowe szeregi spotkały się oko w oko ze szwadronem ułanów, który tworzył barjerę, zagradzającą drogę pochodowi.

Na jeden moment chorążowie stanęli, a za niemi, jakby iskra elektryczna poszła skroś tysiące ciał, łamać i chwiać się poczęły dalsze zastępy manifestantów. Szybko jednak nastąpiła widać decyzja w

  1. Rozkaz prawdziwy.