Strona:PL Julian Leszczynski - Z pola walki.pdf/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bronnego mordować. Alem się otrząsnął. Roboty było tyla, że człek nie miał czasu myśleć. Coś mi tam jednak nurtowało w duszy. Razem u chłopa znalazł odezwę na piecu. Schowałem ci ją za pazuchę, i dopiero w nocy, gdy reszta chrapała, przeczytałem od deski do deski przy ogarku. Tom dopiero zrozumiał, o co panom psia ich mać — chodzi. Powiedziałem sobie, że wojować nie będę i że przy pierwszej okazji czmychnę na drugą stronę.
— No i czmychnęliście?
— A juści. Razem z kulomiotem. Szkoda było maszynki, więcem ją zabrał ze sobą. W nagrodę dostałem od komandira ten zegarek.
Dumnie pokazał na dewizkę, a potym wyjął zegarek z bocznej kieszeni.
Na twarzach otaczającej nas publiczności zarysowało się zdziwienie. Ten i ów z respektem patrzał na legjonistę, choć nie wiedział dokładnie, o co chodzi.
— Isz ty jaki — rzekła baba w zachwycie.
— Mołodiec! — rzucił czerwonoarmista.
A legun uśmiechał się życzliwie. Twarz jego wyrażała radość i zadowolenie ze spełnionego czynu.
— Dokąd jedziecie, towarzyszu?
— Do Moskwy.
— Cóż tam będziecie robić?
— Zapiszę się do Czerwonej Armji — odrzucił z dumą.